wtorek, 31 maja 2011

MALEZYJSKIE KINO GROZY Cz.1: Pontianak i inni



„Malajski przemysł filmowy został stworzony za chińskie pieniądze, z wykorzystaniem hinduskiej wyobraźni i malajskich pracowników.”(1) Te słowa trafnie oddają charakter malajskiego kina, które zwłaszcza w początkach swego istnienia znajdowało się pod silnym wpływem filmów z Indii i Hongkongu. Pierwszy pełnometrażowy film „Laila Majnun” (1933) zrealizowany przez hinduskiego reżysera B.S. Rajhana  był przedsięwzięciem, na które pieniądze wyłożyła kompania chemiczna z siedzibą w Bombayu. Kino malajskie, jak większość krajów będących koloniami, rozwijało się w kilku etapach. Pierwszy z nich kolonialny, gdy Malezja znajdowała się w rękach Brytyjczyków, trwał od 1933 r. i przerwany został w 1941 r. japońską inwazją. Lata powojenne aż do 1957 r. to powolna, acz konsekwentna droga do niepodległości. Od 1957 r. aż do lat 90. kino malajskie rozwijało się bez większych przestojów osiągając w 1962 r. rekordową produkcję: w ciągu roku wyprodukowano dwadzieścia cztery filmy (2). Załamanie przemysłu filmowego przyszło wraz z dekadą lat 90. i recesją, która dotkliwie dotknęła azjatyckie gospodarki. W latach 1997/98 roczna produkcja spadła do dwóch, trzech filmów, by dopiero z nastaniem nowego tysiąclecia dźwignąć się do liczby – dwudziestu czterech filmów (2004)(3).    

Podwaliny pod kino narodowe stworzyli…Chińczycy. Bracia Shaw, Run Run i Run Me w 1937 r. przenieśli część studia z Szanghaju do Singapuru, gdzie stworzyli zaczątki swojej późniejszej wytwórni Malay Films Productions. Obok studia braci Shaw, na drugiego znaczącego potentata na lokalnym rynku filmowym, wyrosło Cathay-Keris, założone przez Chińczyków: Loke Wan Tho i Ho Ah Loke. Chińscy producenci od początku swojej działalności nastawieni byli na zysk, toteż kino z Półwyspu Malajskiego od  zarania miało charakter komercyjny. Bracia Shaw sprowadzili z Indii twórców dobrze radzących sobie z rozrywkowymi gatunkami. Hinduscy reżyserzy wprowadzili typowe elementy indyjskiego kina: piosenki i numery taneczne wplecione w fabułę w filmu. Po dziś dzień komedie muzyczne cieszą się ogromną popularnością, podobnie jak melodramaty i filmy akcji. Te ostatnie, wraz ze szczególnym naciskiem na efekty specjalne, są śladem wpływów kina z Hongkongu i Hollywoodu. Malay Films Productions zamknęło swoje podwoje w 1967 r. natomiast Cathay-Keris działało jeszcze przez pięć lat.

czwartek, 26 maja 2011

JAK CZECH Z POLAKIEM: WYWIAD ZE MNĄ O HORRORZE, KSIĄŻCE I POLSCE


Mój czeski znajomy Honzo, używający nicka Eraserhead, który prowadzi  BLOG  o horrorach i który jest wielkim fanem Polski, polskich książek i polskiego języka przepytał mnie na okoliczność mojego zamiłowania do kina grozy, książce „Strach ma skośne oczy. Azjatyckie kino grozy”, horroru z Azji, popularności gatunku w Polsce i przyszłości światowego kina grozy. Honzo był dociekliwy, więc nie szczędził mi pytań. Efektem tego przepytanka jest "wywiad-rzeka" (no, może rzeczka), który pojawił się na największym czeskim portalu grozy  STUDNA NET. .Oryginalny wywiad przetłumaczony przez Honzo znajdziecie natomiast  TUTAJ

Wywiad ten (nieco skrócony) możecie przeczytać po polsku poniżej:         
  

Jak i kiedy zainteresowałeś się horrorem? Czy przypominasz sobie pierwszy horror (film lub książkę), który sprawił, że na dobre postanowiłeś zainteresować się tym gatunkiem?

Mój pierwszy kontakt z horrorem nastąpił za sprawą …teatru telewizji. W Polsce w każdy poniedziałek można zobaczyć telewizyjną wersję jakiejś znanej sztuki. Kiedy byłem dzieckiem zobaczyłem w ten sposób teatralną adaptację powieści Josepha Sheridana Le Fanu o wampirzycy Carmilii i był to mój pierwszy kontakt z grozą. Przez wiele lat interesowałem się filmem, ale niekoniecznie horrorem. Na dobre filmem grozy zacząłem się interesować, gdy obejrzałem w 1998 r. japoński horror „Ringu” Hideo Nakaty. 

Interesujesz się bardziej horrorem filmowym czy raczej literackim? Którym i dlaczego?

Zdecydowanie filmowy. Nie przypominam sobie żadnego literackiego horroru, który zrobiłby na mnie jakieś szczególne wrażenie. Jeśli podobają mi się powieści grozy to raczej te z gatunku thrillera, jak na przykład genialna powieść japońskiej pisarki Natsuo Kirino, „Out” (podaje oryginalny tytuł), czy też szokująca książka Breta Eastona Ellisa, „American Psycho”. Tę ostatnio zresztą trudno przyporządkować do jakiegoś konkretnego gatunku.

Czy masz ulubiona odmianę kina grozy? Zombie, slasher, duchy....? A który lubisz najmniej?

sobota, 21 maja 2011

PRINCESS MONONOKE (Mononoke hime, Japonia, 1997)


O co chodzi?

Epoka Muromachi (1336-1573. Młody książę ludu Emishi, Ashitaka zabija wielkiego dzika-demona. W czasie walki odnosi ranę i staje się ofiarą rzuconej przez bestię klątwy. Jego ciało zaczyna się pokrywać odrażającym znamieniem. Szamanka przepowiada rychłą śmierć Ashitaki, jeśli ten nie wyruszy na Zachód i nie znajdzie lekarstwa na klątwę. Wędrując po kraju targanym wojną dociera do Metalowego Miasta, którego władczynią jest Lady Eboshi. Okazuje się, że mieszkańcy osady od lat prowadzą wojnę z mieszkańcami pobliskiego Lasu. Ludzie wycinają drzewa i poszukują minerałów do wyrabiania metalu wykorzystywanego następnie do produkcji broni palnej. Brutalna eksploatacja Lasu budzi gniew zwierząt oraz jej przywódczyni zwanej Księżniczką Mononoke, którą jest dziewczyna imieniem Sana, od dziecka wychowywana przez wilki. Ashitaka próbuje pogodzić zwaśnione strony, lecz sytuacja jest wyjątkowo skomplikowana. Do Lasu nadciąga pałający żądzą zemsty klan dzików pod wodzą Okkoto – króla dzików. Lady Eboshi w tym samym czasie prowadzi zażartą walkę z wojskiem z miejscowego daimyo. Na dodatek do Metalowego Miasta przybywa na czele oddziału najemników mnich Jigo. Na polecenie Cesarza ma za zadanie zdobyć głowę Ducha Lasu (Shishigami). Tymczasem czas decydującej bitwy między ludźmi i Naturą jest coraz bliższy.   

poniedziałek, 16 maja 2011

UNCLE BOONMEE WHO CAN RECALL HIS PAST LIVES (Tajlandia, 2010)


O co chodzi?

Wujek Boonmee cierpi na ciężką niewydolność nerek. Przeczuwając, że jego dni są policzone, zaprasza do swojej posiadłości na wsi najbliższe mu osoby: szwagierkę Jen oraz siostrzeńca Tonga. Odwiedzają go również niezapowiedziani i niespodziewani goście: duch jego zmarłej żony, Huay oraz jego zaginiony przed laty syn Bongsong, który stał się Duchem Małpy – istotą na pół ludzką i zwierzęcą. Wujek Boonmee zastanawia się, co uczynił w swym życiu i w swoich poprzednich wcieleniach, że zapadł na ciężką chorobę. Przypomina sobie swoje przeszłe reinkarnacje. Dociera także ze swoimi bliskimi do położonej w sercu dżungli jaskini, która jest kolebką cyklu narodzin i śmierci.

Apichatponga Weerasethakul i wujek Boonmee

“Uncle Boonmee Who Can Recall His Past Lives” w reżyserii Apichatponga Weerasethakula okazał się bodaj największą ubiegłoroczną niespodzianką, jeśli chodzi o azjatyckie kino. Nie dość, że jako pierwszy film z Azji od 1997 r., zgarnął Złotą Palmę na festiwalu w Cannes, to na dodatek stał się najbardziej utytułowanym obrazem w dziejach tajlandzkiej kinematografii. Weerasethakul stał się zaś pierwszym reżyserem z Tajlandii, który odbierał tę niezwykle prestiżową nagrodę, aczkolwiek z Cannes wywiózł już m.in. Nagrodę  Jury za „Tropical Malady” z 2004 r. A zatem niespodzianka, a jednak, znając twórczość reżysera, nie aż tak bardzo zaskakująca.

wtorek, 10 maja 2011

FOLKLOR W „SPIRITED AWAY: W KRAINIE BOGÓW” Cz. 2


Kamaji

Kamaji jest starym mężczyzną, który odpowiada za wielki boiler, znajdujący się w piwnicy łaźni bogów. Ma on sześć ramion, które w razie potrzeby mogą się wydłużać oraz dwie nogi, z których jednak rzadko korzysta. Podobieństwo wyglądu Kamaji to pająka jest uderzające. Japoński „lądowy” pająk o nadnaturalnych właściwościach określany jest mianem tsuchigumo. Za sprawą wpływów chińskiej tradycji w Japonii pająk uważany był za symbol przemysłu i zdolności (manualnych). Istotnie, jego filmowy odpowiednik, korzystając ze swych licznych ramion, potrafi wykonywać równocześnie wiele czynności, tym samym zapewniając sprawną obsługę olbrzymiego boilera. Tsuchigumo przeważnie są przedstawiane jako złowieszcze istoty. W antycznej literaturze japońskiej kojarzono ich na przykład z osobnikami, którzy nie uznawali autorytetu Cesarza: bandytami, wyrzutkami społecznymi. W najstarszym zachowanym dziele literatury japońskiej, Kojiki znajdziemy opis bitwy stoczonej przez cesarza Jimmu (potomka bogini Amaterasu, mitycznego założyciela państwa japońskiego) i jego wojsk z tubylcami zamieszkującymi w wykopanych w ziemi jamach i nazywanych tsuchigumo. Możemy zatem zauważyć pewną paralelę z bohaterem „Spirited Away: W krainie bogów”, który również „mieszka w jamie” czyli w piwnicy wielkiej łaźni. Co więcej, choć Kamaji otwarcie nie występuje przeciw autorytetowi Yubaby, to jednak służy uczynną pomocą i Chihiro i rannemu Haku.

czwartek, 5 maja 2011

FOLKLOR W „SPIRITED AWAY: W KRAINIE BOGÓW” Cz. 1


Miano największego kasowego filmu w dziejach japońskiego kina z dwieście siedemdziesięcioma czterema milionami dolarów zysku, Oscar  2003 dla najlepszego filmu animowanego i Złoty Niedźwiedź na festiwalu w Berlinie w 2001 r., znakomite recenzje oraz powszechne uwielbienie fanów na całym świecie. Oto „dorobek” „Spirited Away: W krainie bogów” Hayao Miyazakiego - arcydzieło sztuki filmowej i klasyk światowej animacji. Czyż to nie najlepsza rekomendacja dla tego wybitnego filmu? Po co zatem kolejna recenzja, skoro o filmie powiedziano i napisano już wszystko? Zamiast kolejnej laurki, coś właściwszego i mam nadzieję pożyteczniejszego – dwuczęściowy artykuł o związkach dzieła Hayao Miyazakiego z folklorem. 

Miyazaki w jednym z wywiadów powiedział: „Dzieci są otoczone przez wysokozawansowaną  technologię i elektroniczne urządzenia i coraz bardziej tracą swe kulturowe korzenie. Musimy przypominać im o bogactwie naszej tradycji”. Toteż w „Spirited Away: W krainie bogów” znajdziemy całe mnóstwo mniej lub bardziej bezpośrednich nawiązań do tradycyjnych wierzeń, zwyczajów i religii Japończyków. Już samo umieszczenie zasadniczej akcji w wielkiej łaźni, obsługującej niezwykłych klientów pochodzących z japońskiego panteonu bogów i bóstw, jest znaczącym ukłonem w stronę shintoistycznej tradycji. Korzystając z podpowiedzi zawartych w artykule znakomitej folklorystki Noriko T. Reider, przyjrzę się uważniej wybranym odniesieniom do folkloru Kraju Kwitnącej Wiśni obecnym w dziele twórcy „Księżniczki Mononoke”.

niedziela, 1 maja 2011

INDONEZYJSKIE KINO GROZY Cz. 2


Współczesny horror: nie tylko kuntilanak

Pierwsze lata nowego tysiąclecia zaowocowały renesansem indonezyjskiej kinematografii. Tacy twórcy jak  Riri Riza („Eliana, Eliana”, 2002), Nia Di Nata („The Gathering”, 2003), Joko Anwar (“Joni's Promise”, 2005) czy Garin Nugroho (“Requiem from Java”, 2006) są nagradzani na najbardziej prestiżowych festiwalach na świecie. Poziom indonezyjskiego kina, zwłaszcza pod względem techniczny, podniósł się znacznie i dziś nie ustępuje innym azjatyckim potentatom w dziedzinie filmu – Japonii, Korei Płd, czy Chinom. Niestety o ile realizacja indonezyjskich horrorów niemal bez wyjątku odznacza się „stylem MTV” (co nie zawsze sprawdza się w przypadku filmowej grozy), o tyle fabularnie Indonezyjczycy utknęli w martwym punkcie. Dominującym nurtem obecnym w indonezyjskim horrorze jest bowiem ghost story, nawiązująca mniej lub bardziej bezpośrednio do miejscowego folkloru. Wyrazem tej „folklorystycznej” tendencji jest m.in. postać poconga [1] i aż dwanaście obrazów zainspirowanych tę istotą a zrealizowanych w odstępie trzech lat - w tym ciesząca się sporą popularnością trylogia Rudy Soedjarwo, „Pocong” (2006-2007). Istnieje także horror, na wzór amerykańskich produkcji w rodzaju „Jason vs Freddy”, w którym pocong toczy pojedynek, z inną znaną postacią z indonezyjskich legend, kuntilankiem („Pocong vs „Kuntilanak”, David Purnomo z 2008)[2]. Ta druga demoniczna postać pojawiła się w ośmiu filmach (tylko w latach  2006-2009). Najbardziej znanym, ale też najciekawszym filmowym przedstawieniem tej indonezyjskiej wersji wampirzycy jest trylogia Rizala Mantovaniego, zatytułowana po prostu „Kuntilanak” („The Chanting”, 2006-2008). Są to bez wątpienia jedne z najlepszych horrorów czerpiących z bogactwa miejscowego folkloru.