sobota, 18 stycznia 2014

FILMOWE PODSUMOWANIE ROKU 2013



Nie będę się specjalnie rozpisywał, bo atrakcją tego wpisu nie są moje dywagacje, ale filmowe - i rzecz jasna - azjatyckie podsumowanie minionego roku (kino zachodnie oglądam głównie dla rozrywki). Jedna tylko uwaga: ponieważ nie mam możliwości śledzenia na bieżąco azjatyckich nowości (i chyba nie jestem jednym, który takiej możliwości jest pozbawiony) toteż na listach (w sumie aż czterech) znalazły się produkcje nie tylko ubiegłoroczne, ale także z lat starszych. Zasada, której się trzymałem: były to filmy obejrzane premierowo w 2013 r. I jeszcze jedna uwaga: to był słaby rok dla azjatyckiego horroru (zwłaszcza Koreańczycy rozczarowali) dlatego, też w przypadku obu list "horrorowych" nie udało mi się skompletować dwóch pełnych "dziesiątek". 
I cóż... to chyba tyle uwag wstępnych.
Endżoj jorself!

ps. A i jeszcze jedno: choć to oczywiste, wyraźnie chce podkreślić, że to MOJE zestawienia, wyrażające MOJE UPODOBANIA i nikt nie musi się z obecnością (lub nieobecnością) takiego czy innego filmu zgadzać.



NAJWIĘKSZA (MIŁA) NIESPODZIANKA 2013 R. 
(NIE-HORRORY)



10.


 MYSTERY
 (reż. Lou Ye, Chiny, 2012)

Thriller jako pretekst do przedstawienia dramatu ludzi uwikłanych w  małżeńsko-kryminalne relacje. Fabuła wychodzi od wątku małżeńskiej zdrady, ale rozwija się w interesującą, nieszablonową opowieść o zdradzie, zemście, zranionych uczuciach i władzy pieniądza. Styl nieco manieryczny, ale umiejętne połączenie wątków obyczajowych, z kryminalnym i "drugim dnem" (każdy człowiek jest tajemnicą) oraz bardzo dobra gra odtwórców głównych postaci i otrzymujemy kawał naprawdę przyzwoitego, niebanalnego kina. 


9.


BLIND SHAFT 
(reż. Li Yang, Chiny, 2003)

Zrealizowany w konwencji thrillera dramat społeczny opowiadający o cenie, jaką płaci chińskie społeczeństwo za rodzimy „cud gospodarczy” (na przykładzie pracy w nielegalnych kopalniach). Choć temat pobrzmiewa publicystyką interwencyjną, udało się reżyserowi Li Yangowi nie zapomnieć o pierwiastku ludzkim. Jego film jest opowieścią o ludziach, którzy uwikłani w upokarzający, niewolniczy system społeczny, podejmują heroiczną próbę ocalenia swego człowieczeństwa. Brutalne w swym realizmie, pesymistyczne kino, które na długo pozostaje w pamięci.



8. 



LOVE & LOATHING & LULU & AYANO 
(reż. Hisyasu Sato, Japonia, 2010)

Niezwykle udany powrót po kilkuletnim milczeniu mistrza kina transgresyjnego, Hisayasu Sato. Tym razem słynący z przekraczania najróżniejszych seksualnych tabu reżyser nakręcił znakomity dramat obyczajowy z niewielką domieszką erotyki. Poruszający ulubione tematy Sato: zanik międzyludzkich relacji, alienację, samotność, poszukiwanie własnej tożsamości momentami bywa wzruszający i zabawny, ale pod pozorami błahej opowiastki zza kulis porno przemysłu, skłania do smutnej refleksji, że czasem trzeba stać się kimś innym by poczuć się szczęśliwym.



7. 



 BENDS 
(reż. Flora Lau, Hongkong, 2013)

Obok umieszczonego przez mnie oczko wyżej filmu Nakashimy najlepszy film tegorocznego festiwalu 5 Smaków. Przepięknie sfotografowana przez Christophera Doyle`a opowieść o bohaterach zamieszkujących dwa sąsiadujące ze sobą kraje: bogaty Hongkong i biedne chińskie pogranicze. Od granic administracyjnych istotniejsze są granice międzyludzkie, skazujące bohaterów na niemożność porozumienia, na samotność i pustkę. Piękny, smutny film.




6. 



PACO AND THE MAGICAL BOOK 
(reż. Tetsuya Nakashima, Japonia, 2008)

Chyba najbardziej efektowny, szalony, nieokiełznany film tego roku (za kamerą Tetsuya Nakashima, więc wszystko jasne!). Ta wybuchowa, stylistyczno-gatunkowa mieszanka, za przesłodzoną, świadomie kiczowatą fasadą skrywa historię jak najbardziej poważną: o przyjaźni, miłości, ale też o przemocy, samotności i śmierci. Przepiękna, magiczna baśń filmowa podczas oglądania, której szczere łzy gwarantowane!



5.


PIETA 
(reż. Kim Ki-duk, Korea Płd, 2012)

Jeśli ktokolwiek w koreańskim kinie potrafi tak bezkompromisowo pokazać nędzę ludzką, cierpienie, ból, rozpacz, to jest to tylko Kim Ki-duk. Powrót do wielkości, albo chwilowa zwyżka formy? Ale dla miłośników sztuki przygnębienia  – najważniejsza tegoroczna produkcja.



4. 



AZOOMA
 (reż. Lee Ji-seung, Korea Płd, 2012)

Historia jak z brukowca: kilkuletnia dziewczynka zostaje zgwałcona przez nieznanego sprawcę. Wszyscy umywają ręce, więc zrozpaczona matka postanawia sama wymierzyć sprawiedliwość. Do bólu realistyczne, psychologicznie wiarygodne, alineralnie opowiedziane kino, łączące krytykę bezdusznego systemu sprawiedliwości, z opowieścią o nieskończonej matczynej miłości oraz o wymyślne, okrutnej zemście. Na dodatek rewelacyjnie zagrane przez mało znaną z dużego ekranu, perfekcyjną w każdym aspekcie swej kreacji, Jang Young-nam. A  po finale tego filmu - zapewniam was - już nigdy nie wybierzecie się do dentysty!



3. 



VAMPIRE 
(reż. Shunji Iwai, USA, 2011)

Pierwszy z dwóch filmów na liście czarodzieja japońskiego kina poetyckiego, Shunjiego Iwaia. Jeden z najbardziej niezwykłych, oryginalnych filmów o współczesnych „wampirach”: samotnych, wyalienowanych, niepotrafiących się odnaleźć w brutalnej, pozbawionej uczuć rzeczywistości. Melancholijny, poetycki, wzruszający obraz, na dodatek oprawiony urzekającą, głęboko nastrojową muzyką autorstwa samego reżysera.



2.  



THE LAND OF HOPE
 (reż. Sion Sono, Japonia, 2012)

Zaskakujące oblicze Siona Sono, awangardowego artysty, brutalnego demaskatora mrocznych stron życia w Japonii, twórcy sięgającego w najmroczniejsze zakamarki ludzkiej duszy. Tym razem jego opowieść o wielopokoleniowej rodzinie, żyjącej w strefie radioaktywnego skażenia wokół nieczynnej elektrowni atomowej w Fukushimie zachwyca pięknym, poetyckim charakterem, głęboko poruszającą treścią i wizją świata całkowicie obywającego się bez przemocy i patologii, których reżyser nie żałował w poprzednich filmach.  Czapki z głów!




1.



HANA AND ALICE 
(reż. Shunji Iwai, Japonia, 2004)

Miłość od pierwszego obejrzenia! Ten film Shunjiego Iwaia ma to „coś”, co sprawia, że krew krąży szybciej, serce bije nam mocniej a świat wydaje się być ładniejszy. Może to wzruszenie, humor i poezja w dawce nokautującej? Może to kapitalne kreacje Yu Aoi i Anne Suzuki? A może po prostu magia kina!



------------------------------------------------------------------------------------------------------


NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE 2013 R. 
(NIE-HORRORY)



1. 



CASSHERN 
(reż. Kazuaki Kiriya, Japonia, 2004)

Chyba po raz pierwszy zdarzyło mi się nie dotrwać do końca azjatyckiego filmu. Jak dla mnie: kino nieoglądalne.  

  
2.


VULGARIA 
(reż. Pang Ho-cheung, Hongkong, 2012)

Męcząca satyra na hongkoński przemysł filmowy, która w ogóle nie jest zabawna, choć bardzo się stara. No, ale na tle "Vulgarii" mogę bardziej docenić "Dream Home" tego samego reżysera, Pang Ho-cheunga. 


3. 



ARAHAN 
(reż. Ryoo Seung-bum, Korea Płd, 2004)

 Dla niektórych kultowe kino kopane od Koreańczyków, a dla mnie sztampowa fantasy, z irytującą pseudomistyczną otoczką i scenami walk, które mogły robić wrażenie w 2004 r., a teraz jedynie nużą. 


4. 



DON`T CRY MOMMY 
(reż. Kim Yong-han, Korea Płd, 2012)

Opowieść o matce mszącej się na oprawcach córki. Całkiem celnie udaje się przedstawić tragedię, która dotyka bohaterkę a także w mniejszym lub większym stopniu wszystkie osób z nią związanych. Niestety zarówno emocjonalny, jak i społeczny wydźwięk filmu (bezkarność młodocianych sprawców przestępstw seksualnych) schodzi na dalszy plan wobec kretyńskiego zachowania bohaterów, których zachowanie nieznośnie irytuje. Potencjału szkoda, bohaterów – idiotów: nie.  


5. 



NIGHTFALL 
(reż. Roy Chow, Hongkong, 2012)

Może i momenty rasowego, mocnego kina akcji made in Hongkong są, ale  film ostatecznie okazuje się być łzawym melodramatem o tragicznej miłości,  w finale którego wszyscy płaczą (nawet Simon Yam, znany z roli seryjnego mordercy-nekrofila z klasyka filmów Cat. III - "Dr Lamb"). 


6. 



GRANDMASTER 
(reż. Wog Kar-wai, Hongkong/Chiny, 2013)

Artystyczne (a nawet artystowskie) kino sztuk walki. Może i interesująco i trafnie przedstawia filozofię chińskich sztuk walki, ale kino bez bohaterów z krwi i kości, bez prawdziwych emocji za to do granic mojej estetycznej wytrzymałości manieryczne sprawia, że spływa po mnie jak deszcz do znudzenia ukazywany w slow motion w tym obrazie.   


7. 



HEADSHOTS 
(reż. Pen-Ek Ratanaruang, Tajlandia, 2011) 

Tajlandzki dramat policyjny o nieustępliwym, nieprzekupnym gliniarzu, który płaci za swą szlachetną postawę wysoką cenę: zostaje wrobiony w morderstwo, a jego dziewczyna zamordowana. Także i w tym przypadku był spory potencjał, ale fabuła w ogóle nie porywa, nie budzi emocji, za to irytuje "cudownymi zbiegami okoliczności", dziwacznym zachowaniem bohaterów, sztucznymi a momentami idiotycznymi dialogami.


8. 



HELTER SKELTER 
(reż. Mika Ninagawa, Japonia, 2012)

Ważny film w dobie wszechobecnego kultu piękna, młodości i blichtru świata, ale niestety za bardzo prześlizguje się po poruszanych problemach, jest zbyt powierzchowny, zbyt dosłowny. Fabuła drażni filmowymi kliszami, patosem dialogów i nieznośnym dopowiadaniem wszystkiego. Był potencjał na autentycznie przejmujący film, a wyszła banalna opowiastka o mrocznej cenie sławy.

9.


SHIELD OF STRAW 
(reż. Takashi Miike, Japonia, 2013) 

Nobody is perfect, więc nawet Takashi Miike zalicza wpadkę. Wobec pełnego dziur jak leje po bomach scenariusza nawet chwytliwy pomysł wyjściowy (przestępca, na którego polują wszyscy Japończycy) i mistrzowska strona realizacyjna niewiele są w stanie uratować.


10.


ALL ABOUT LILY CHOU CHOU 
(reż. Shunji Iwai, Japonia, 2001)

Jeden z najważniejszych filmów współczesnego kina azjatyckiego; dzieło otoczone niemal religijny kultem, najsłynniejszy obraz Shunjiego Iwaia a mnie ten film wymęczył i wynudził. Zupełnie nie trafił w mój gust.   


------------------------------------------------------------------------------------------------------

NAJWIĘKSZA (MIŁA) NIESPODZIANKA 2013 R.
(HORRORY)



8. 



HORROR STORIES
 (reż. Jung Bum-sik, Im Dae-woong, Hong Ji-young, Kim Gok & Kim Sun, Min Kyu-dong) 

Przyzwoita, imponująca stroną realizacyjną, koreańska antologia grozy. Cztery różne historie, które sięgają po grozę ukrytą w dziecięcej wyobraźni, ukrytą w konfrontacji z seryjnym zabójcą, w pragnieniu nieśmiertelności i konfrontacji z własną, mroczną naturą, która daje o sobie znać w ekstremalnych warunkach. Od strony artystycznej poziom różny, ale całość jest wystarczająco niezła, krwawa i straszna, aby załapać się na listę the best of.   

Więcej: http://www.horror.com.pl/filmy/recka.php?id=2799


7. 


THE COMPLEX
 (reż. Hideo Nakata, Japonia, 2013)

Hideo Nakata przypomina swym fanom, że wciąż jest mistrzem nastrojowego horroru. Poziom fabularny, gdyby nie zakończenie niezamierzenie groteskowe, byłby bliski  dorównania grozie i stronie wizualnej filmu.



6.


STOKER 
(reż. Park Chan-wook, USA, 2013)

Nadspodziewanie udany amerykański debiut twórcy "Oldboya". Skrojony wedle najlepszych wzorców mistrza Hitchcocka thriller o fascynacji złem, który zachwyca warstwą wizualną (majstersztyk!)  oraz stylową, mroczną fabułą pełną napięcia, suspensu, tłumionych emocji, wybuchających w aktach przemocy. Plus dwie znakomite role: Maii Wasikowskiej i Mathew Goode`ego. 



5. 


VAMPIRE 
(reż. Shunji Iwai, USA, 2011)

Film Shunjiego Iwaia jest przede wszystkim dramatem, ale postać wampira, wątek seryjnego mordercy, niewielka, ale wyrazista dawka przemocy oraz skojarzenie z kultowym „Martinem” George`a A. Romero pozwalają umieścić go na liście horrorów. I to wysoko! Bo jest to niezwykły przypadek, gdy gatunek grozy zyskuje niebywale przejmującego i głębokiego charakteru przez uszlachetnienie go poetyckim dramatem obyczajowym. Może nie dla ortodoksyjnych fanów horroru, ale dla tych, którzy szukają czegoś ponad zgrane konwencje – jak najbardziej. 



4. 


MIDORI 
(reż. Hiroshi Harada, Japonia, 1992) 

Niezwykłe, legendarne anime, będące skrzyżowaniem Calineczki, "Dziwolągów" Toda Browninga oraz "120 dni Sodomy" De Sade. Oglądając „Midori” na dwie rzeczy trzeba być przygotowanym - na naprawdę dziwną formę, łączącą statyczne plansze z klasyczną animacją oraz na naprawdę szokującą, surrealistyczną historię. Wyłania się z niej temat dzieciństwa jako niekończącego się, przerażającego koszmaru. To nie jest łatwa pozycja, warto więc obejrzeć dwa razy. Bowiem dopiero za drugim razem odkryjemy przejmujące piękno tej niepięknej, okrutnej i smutnej opowieści. 




3.


MODUS ANOMALI 
(reż. Joko Anwar, Indonezja, 2012)

Joko Anwar, mistrz nietuzinkowego horroru z Indonezji, nie zawodzi! Oryginalne, wyjątkowe, zakręcone kino grozy, które na długo pozostaje w pamięci. „Modus Anomali” to filmowy rebus, zagadka, narracyjny eksperyment i olbrzymia satysfakcja intelektualna. Rzadki przypadek, zwłaszcza w horrorze, gdy reżyser nie traci wiary w inteligencję widza i nie idzie na łatwiznę. 




2. 


COUNTDOWN 
(reż. Nattawut Poonpiriya, Tajladnia, 2012)

Gdyby nie niepotrzebne zakończenie psujące ogólne znakomite wrażenie, ten błyskotliwie wyreżyserowany i rozpisany home invasion horror, byłby zapewne oczko wyżej. Ale i tak jest co chwalić: świetny, autentycznie przerażający "bad guy", sporo czarnego humoru, masa napięcia i emocji oraz kilka niegłupich refleksji podszytych buddyzmem na temat współczesnego młodego pokolenia. I to wszystko zaledwie w kilku niedużych wnętrzach!



1. 


LESSON OF THE EVIL
 (reż. Takashi Miike, Japonia, 2012)

Gdy Takashi Miike powraca do horroru, krew musi lać się strumieniami! Mistrzowska realizacja, rewelacyjna rola Hideakiego Ito w roli psychopaty, niesamowita sekwencja szkolnej rzezi i inteligentny, prześmiewczy pastisz... slashera, młodzieżowych filmów o szkole i kina w ogólności. Plus muzyczny leitmotiv w postaci "Makc The Knife", który jeszcze długo po filmie będzie wam złowrogo rozbrzmiewał w uszach. 



------------------------------------------------------------------------------------------------------


NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE 2013 R.
(HORRORY)




1.


9-9-81
 (reż. Rapeepimol Chaiyasena, Tajlandia, 2012) 

Jedynym horrorem w tym... horrorze, jest  przerażająca nuda.  Na bezsenność – jak znalazł! 



2. 


FAIRY TALE KILLER
 (reż. Danny Pang, Hongkong, 2012)

Nie pierwsze na liście dzieło jednego z braci Pang. Ciekawa na papierze historia seryjnego zabójcy, nawiązującego swymi zbrodniami do słynnych baśni, na ekranie zostaje kompletnie rozłożona przez niedorzeczną, fantastyczną (w pejoratywnym znaczeniu) fabułę, z irytującym postaciami, którym życzymy, aby jak najszybciej zeszły z tego świata, by reżyser zakończył mękę widza.   



3. 


SLEEPWALKER 3D 
(reż. Oxide Pang Chun, Hongkong, 2011)

Drugiemu z braci, Pang, Oxide Chunowi zdarzyło się natomiast popełnić horror, który tylko w początkowy scenach intryguje i jest... horrorem. Potem to już tylko do łzy ostatniej. Ze o kilku fabulranych bzdurkach nie wspomnę.  



4. 


TEKETEKE
 (reż. Koji Shiraishi, Japonia, 2009)

Koji Shiraishi za „Grotesque”, „Dead Girl Walking” i kilka innych ma u mnie ogromny kredyt zaufania, ale takie filmy jak „Teketeke” czy „Shirome” skutecznie go marnotrawią. Poza groteskową postacią tytułowego straszydła, do bólu konewncjonalne, nudne i niestraszne filmidło. 



5. 


DEAD MINE 
(reż. Steven Sheil, Indonezja, 2012)

Indonezyjska wersja „Zejścia” i „Eksperymentu SS” w znacznie mniej efektownym, ciekawym horrorze. Może i momentami udaje się wykreować atmosferę osaczenia towarzyszącą bohaterom, eksplorującym podziemia japońskiego bunkru z czasów II wojny światowej, ale trudno się przejąć losem papierowych postaci a i wystraszyć komputerową, terakotową armią też nie sposób. Ostatecznie bezsensowne zakończenie pozbawia ten film szans na wyższe (a raczej niższe) miejsce na liście the worst of.



6. 


KILLER TOON 
(reż. Kim Yong-gyun, Korea Płd, 2013)

Pomysł nawet był: manga, która przepowiada (makabryczną) śmierć. Niestety twórcy filmy zapragnęli zrobić dobrze wszystkim i ostatecznie nikogo nie zadowolili. Przeładowany wątkami, zwrotami akcji, ciągnący się w nieskończoność zaczyna nużyć i irytować fabularną głupotą, ogranymi chwytami, kliszami i nieznośną ckliwością. Strona wizualna efektowna, ale nie cierpię komputerowej grafiki w horrorze, więc raczej tylko pogłębiała moją irytację. 

7. 


TWO MOONS 
(reż. Kim Dong-bin, Korea Płd, 2012)

"Szósty zmysł" + "Dom w głębi lasu" (ale bez tej autotematycznej otoczki) spotykają się w opuszczonej chacie po środku lasu, w której znalazły się trzy obce sobie osoby. I mimo całej masy coraz bardziej absurdalnych niespodzianek, niewiele prawdziwie interesującego dzieje się w tym filmie. Słowem: bardzo przeciętny koreański horror.



8. 


OCCULT
 ( reż. Koji Shiraishi, Japonia, 2009)

Obecność Kiyoshiego Kurosawy w roli aktorskiej niestety nie uratowała filmu przed obecnością na liście "najgorszych". Nierówny to horror, w którym interesujące metafilmowe elementy i poważnie niepokojące sceny sąsiadują z nudą i przesadnie groteskowymi pomysłami (co zwłaszcza odnosi się do zakończenia). 




9. 


HORROR STORIES 2 
(reż. Min Kyu-Dong,  Jung Bum-Sik,  Kim Whee,  Kim Sung-Ho, Korea Płd, 2013)

Sequel „Horror Stories” niestety gorszy. Choć nowela pierwsza z fajnym pomysłem wyjściowym i trzymającą niezły poziom fabułą obiecuje wiele horrorowych atrakcji, to niestety dwa kolejne epizody tych obietnic nie spełniają. Druga historia jest najsłabsza: finałowej puenty jest się łatwo i zdecydowanie za wcześnie domyślić, ale uczciwie trzeba przyznać, że atmosfera niesamowitości, zwłaszcza w początkowych scenach robi wrażenie. Trzecia opowiastka jest zwariowanym, komediowym horrorem, w którym do głosy zbyt często dochodzą zwyczajnie idiotyczne sceny i pomysły. Historia ramowa zaś, jak kto historia ramowa – pretekstowa. Jako całość więc nie udało się tej części uniknąć „zaszczytu” znalezienia się na liście tych „gorszych”. 



TRAILERY ZWYCIĘZCÓW
Hana and Alice


Lesson of The Evil 












4 komentarze :

  1. Dzięki za posta! W tym roku jednak dałeś się namówić na swoje TOP10 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja swojego topa jakoś nie zrobiłem (w sumie nie prowadzę bloga, to nie mam gdzie ;), ale najlepszy film widziany w tym roku to: http://www.imdb.com/title/tt0463903/

    A teraz o Twojej liście. Mi również dużo radości sprawiły Countdown i Lekcja Zła. Miike umie dostarczać fun, natomiast ten tajski film to dobry przykład na to, jak wykorzystać niewielki budżet i ubogą scenografię. Podobna sytuacja co w The Booth, który Ci na pewno kiedyś polecałem (http://www.imdb.com/title/tt0760506/)

    Vulgaria to chyba moje największe rozczarowanie. Jeśli nie oglądałeś, to polecam wcześniejsze filmy reżysera. I Shoot You Shoot z 2001, Men Suddenly in Black z 2003, i AV z 2005. Filmy śmieszne, trochę czarnego humoru i sprawnie wyreżyserowane.

    Jeśli chodzi o Vampire, Anna and Alice oraz Land of Hope, to mam akurat inne zdanie, uważam, że to dwa najsłabsze filmy Iwaia (nie liczę Zakochanego NY, bo tego nie widziałem), i odpowiednio najsłabszy film Siona Sono (a jego widziałem wszystkie). Zwłaszcza ten Vampire odstaje, bo A&A jest przyzwoita. Wydaje mi się, że coś "pękło" w Iwaiu, gdy umarł jego stały operator filmowy Noboru Shinoda.

    Skoro jesteśmy przy Iwaiu to polecam jedyny film, w którym ten reżyser zagrał główną rolę: http://www.imdb.com/title/tt0269856/ - film Hideakiego Anno (cenionego za serię Evangelion), ale ogólny to bardzo Iwaiowy film moim zdaniem.

    Jeszcze tak na koniec, bo mi się przypomniało, widziałem wreszcie Kairo - horror, który raczej dość rzadko jest uznawany za genialny. Moim zdaniem to najklimatyczniejszy horror jaki widziałem i na pewno jeden z najlepszych.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do Kairo, być może rzadko jest uznawany "za genialny horror", bo na najgłębszym i najważniejszym poziomie to nie jest horror; raczej dramat egzystencjalny. Choć w przypadku Kurosawy jakakolwiek jednoznaczna klasyfikacja jest wielce ryzykowna.
    A tak poza tym zapraszam do częstszego komentowania :)

    OdpowiedzUsuń