wtorek, 28 października 2014

SAMURAI REBELLION (Jôi-uchi: Hairyô tsuma shimatsu, Japonia, 1967)



Samurai Rebellion (1967) on IMDb
MOJA OCENA: 9/10



O co chodzi?

Epoka Edo. Któregoś dnia w domu samuraj Isaburo Sasahary zjawia się zarządca klanu Aisu. Urzędnik przekazuje rozkaz władcy księcia Matsudairy: Yogoro, starszy syn Isaburo ma ożenić się z jedną z konkubin księcia, Ichi, która urodziwszy syna, popadła w niełaskę i została wydalona z dworu.  O dziewczynie krążą plotki, że jest niezrównoważona psychicznie, ośmieliła się bowiem pobić inną konkubinę a nawet spoliczkować, Matsudairę. Choć z wielką niechęcią Ichi, zostaje ostatecznie przyjęta do rodziny i zostaje żoną, Yogoro. Ku zaskoczeniu wszystkich młodzi zakochują się w sobie. Ichi rodzi Yogoro córkę, Tomi, lecz szczęście małżonków nie trwa długo. Po śmierci dziedzica tronu, to syn wyrzuconej z dworu konkubiny staje się jedynym kandydatem do objęcia władzy. Książę wysyła zatem ponownie swoich urzędników z rozkazem, aby Ichi powróciła na na dwór Matsudairy. Gdy jednak teść, mąż oraz sama Ichi odmawiają, dziewczyna zostaje podstępem zwabiona do rezydencji władcy klanu Aisu. Za swe nieposłuszeństwo daimyo rozkazuje Isaburo oraz Yogoro, by popełnili samobójstwo. Ci godzą się na wypełnienie rozkazu, jeśli wpierw urzędnicy dostarczą głowę Matsudairy i jego szambelanów. Isaburo i Yogoro, mając świadomość, że ich bunt zostanie brutalnie stłumiony, odprawiają rodzinę i służących, przygotowując się na nieuchronną bitwę.      

środa, 22 października 2014

"AKIRA": KONTEKSTY, ALUZJE, NAWIĄZANIA




Lata osiemdziesiąte uważa się powszechnie za „złoty okres” japońskiej anime. To w tym czasie wybitną karierę rozpoczął Hayao Miyazaki („Nausicaä z Doliny Wiatru”, 1984),  pierwsze sukcesy odnosił Mamoru Ishii („Jajo węża”, 1985) oraz Yoshiaki Kawajiri („Wicked City”,1987), a Isao Takahata zrealizował jedną z najpiękniejszych anime w historii - „Grobowiec świetlików” (1988). Ukoronowaniem tego okresu wyjątkowej świetności japońskiej animacji stał się pochodzący z 1988 r. obraz Katsuhiro Otomo, „Akira”. Jedno z największych osiągnięć światowego filmu animowanego, którego klasę docenili i wciąż doceniają zarówno krytycy, jak i widzowie na całym świecie. Nie bez przyczyny.

Gdy w 1993 r. japoński socjolog i krytyk, Toshiya Ueno odwiedził zniszczone wskutek działań wojennych Sarajewo na jednym z podziurawionych od kul snajperów murów zobaczył trzy malunki. Jeden przedstawiał Mao Tse Tunga z uszami Myszki Miki, drugi – hasło związane z walką Indian Chiapas, a trzeci kadr z „Akiry”, ukazujący Kanedę, spoglądającego w niebo, który wypowiada słowa: „Zaczęło się...” Anegdota ta w czytelny sposób wskazuje na największą wartość dzieła Otomo, a także na przyczynę powszechnego uznania jakim się cieszy. To jego uniwersalny charakter, który czyni historię niejakiego Tetsuo bliską zarówno Japończykom, Amerykanom, jak też nawet Bośniakom z Sarajewa.

sobota, 11 października 2014

LONG WEEKEND (Thongsook 13, Tajlandia, 2013)

  



Long Weekend (2013) on IMDb
MOJA OCENA: 6/10


O co chodzi?

Nam i jej czworo przyjaciół: starający się o względy dziewczyny Jack, jego kumpel Boy oraz dwie dziewczyny Pui i Beam postanawiają spędzić weekend w letniskowym domu ojca Jacka, znajdującym się na niewielkiej, bezludnej wyspie. Do grona przyjaciół dołącza także Thongsook, który na skutek urazu głowy wyniesionego z dzieciństwa, cierpi na lekkie upośledzenie. Obecność chłopaka nie jest mile widziana przez pozostałych (z wyjątkiem Nam, która stara się chronić Thongsooka przed Jakc`iem i Boyem, znęcającym się nad chłopakiem). Wkrótce jednak tajlandzka młodzież oddaje się rozrywce, zażywając kąpieli i ostro imprezując. Kłopoty zaczynają się, gdy Jack, Boy, Pui i Thongsook udają się do ruin świątyni, w której w przeszłości odprawiano nieudane egzorcyzmy, mające wypędzić z wyspy demoniczne istoty, podobno zamieszkujące to miejsce. Chłopaki dla żartów zamykają w małej celi Thongsooka, do której niegdyś mieszkańcy wyspy chcieli zagonić złe moce. Nieświadomi konsekwencji swego czynu bohaterowie wyzwalają pradawne zło. Weekend zamienia się w koszmar a wyspa w piekło.

sobota, 4 października 2014

Kino boli: THE KING OF THE PIGS (Korea Płd, 2011)





PSY I ŚWINIE

Losers are losers
/cytat z filmu /


Animacja też może być sztuką. I wcale nie mam na myśli powszechnie znanych anime Hayao Miyazakiego czy takie legendarne produkcje jak „Akira” czy „Duch w pancerzu”. Bliżej mi nieznany koreański twórca, Yeon Sang-ho w 2011 r. zadebiutował pełnometrażowym filmem „The Kings of The Pigs”, który nieoczekiwanie okazał się przebojem wielu międzynarodowych festiwali, zgarniając  tyle najróżniejszych nagród i wyróżnień, że ich wymienienie zajęłoby pół strony. Stąd ta atencja dla skromnego, niskobudżetowego obrazu Koreańczyka? Odpowiedź jest prosta: bo to wybitny film. Chwyta za gardło od pierwszych kadrów, od pierwszych dźwięków znakomitej, niezwykle ponurej muzyki, wprowadzając w nas nastrój przygnębienia, rozpaczy, beznadziei. Ten film jest jak zduszony krzyk rozdzierającego bólu, tym boleśniejszy, że nie można go z siebie wyrzucić. Krótko mówiąc „The King of The Pigs” nie mógł pojawić się w żadnym innym dziale na moim blogu, jak w tylko  „Kino boli”.