niedziela, 29 listopada 2015

TAG (Riariu onigokko, Japonia, 2015)



Tag (2015) on IMDb

®®®®®®®®®® 8/10


Life is surreal.
Don`t let it get you. Don`t let it consume you.

/cytat z filmu/

Nieśmiała Mitsuko o duszy romantyczki udaje się wraz ze swą klasą na szkolną wycieczkę. W drodze dochodzi do niezrozumiałej, straszliwej tragedii. Z niewyjaśnionych przyczyn wszystkie koleżanki zostają w okrutny sposób zamordowane a z rzezi udaje się wyjść cało tylko Mitsuko. Gdy przerażona ucieka na oślep przez las, niespodziewanie dociera do swojej szkoły, w której spotyka... całe i zdrowe koleżanki z klasy. Aki, przyjaciółka Mitsuko, uspokaja wciąż roztrzęsioną dziewczynę i przekonuje ją, że to tylko zły sen. Jedna z koleżanek, Sur sugeruje, że być może masakra, której uczestniczką była Mitsuko, przytrafiła się „innej Mitsuko” w alternatywnej rzeczywistości. Gdy wydaje się, że świat wrócił do harmonii, podczas lekcji nauczycielka zaczyna strzelać z karabinu maszynowego do uczniów. Mitsuko znów musi uciekać, nie potrafiąc już rozróżnić co jest rzeczywistością i kim ona sama jest. 


Fabuła film luźno nawiązuje do popularnej wśród młodych Japończyków opowieści „Riaru onigokko” (2001) Yusuke Yamady, która doczekała się licznych filmowych adaptacji, m.in. w 2008 r., w postaci obrazu „The Chasing World” w reżyserii  Isseia Shibaty. Wersja Sono wykorzystuje tylko ogólny pomysł fabularny na bohatera, który wędruje przez kolejne alternatywne światy, spotykając różne wersje siebie i swoich przyjaciół. W przeciwieństwie też, choćby do filmu  Shibaty z 2008 r., do minimum ogranicza wątki typowo fantastyczne, pomijając samą teorię wieloświatów i poświęcając im właściwie jedną niezbyt długą scenę. To dobry zabieg. W zaskakująco krótkim, jak na twórczość reżysera obrazie, trwającym ledwie 85 minut, twórcę „Cold Fish” bardziej interesuje egzystencjalny, metaforyczny wymiar opowieści o Mitsuko, która jak wielu innych bohaterów Sono, desperacko szuka siebie w złowrogim, zabójczym świecie (lub światach, jak w omawianym filmie). Ale „Tag” to nie tylko historia poszukiwania siebie, ale wieloznaczna, uniwersalna w wymowie przypowieść o zmaganiach człowieka z samym sobą, z innymi ludźmi, z nieprzychylnym otoczeniem a w końcu z własnym przeznaczeniem. 


Czy nasz los jest z góry ustalony? Czy wprost przeciwnie możemy na niego wpływać i decydować o jego charakterze? Czy jesteśmy panami samych siebie, czy jedynie marionetkami w rękach tajemniczego, wszechmocnego demiurga? Czy nasza wolność jest pełna i prawdziwa, czy tylko cząstkowa i pozorna? Do tego rodzaju refleksji skłania obraz Sono, co bez wątpienia należy uznać, za jego wielką wartość. Na wiele z postawionych pytań reżyser podsuwa odpowiedzi, a ponieważ ma on duszę pesymisty, nie są to odpowiedzi budzące nadzieje. „Tag” w sugestywny sposób ukazuje, że jesteśmy jedynie pionkami na szachownicy życia, które rozstawia wszechpotężny wszechmocny gracz. Może Bóg a może jakaś inna istota, dla której jesteśmy jedynie błahą zabawką? W tym też kierunku zmierza fabuła, stawiając tezę, że wszyscy żyjemy w matrixie zaprogramowanym przez Wielkiego Programistę. 


Ta fatalistyczna wymowa wbrew pozorom nadaje zmaganiom bohaterki uwikłanej w niepojęte, zagrażające nie tyle jej fizycznemu, ile nade wszystko duchowemu bytowi wydarzenia tragicznego i heroicznego wymiaru. „Życie jest surrealistyczne” - mówi jedna z bohaterek i dodaje - „Nie pozwól, by cię pochłonęło”. Nie sposób nie dostrzec w tych słowach dalekiego i nieco spłyconego echa egzystencjalnej filozofii Satre`a i Camus. Wedle egzystencjalistów człowiek został „wrzucony w istnienie” bez Boga i moralnych drogowskazów, może więc zaakceptować przypadkowość i absurd życia, zbuntować się przeciw niemu lub znaleźć sens i przy nim trwać. Ta ostatnia postawa wymaga heroizmu: ten kto zdobywa się na heroiczne szukanie sensu w otaczającym bezsensie, dowodzi swego człowieczeństwa. Tylko tak człowiek może stać się istotą w pełni świadomą - poprzez swój trud, wysiłek, pomimo własnych ograniczeń i słabości, bólu, upokorzenia, rozpaczy. Mitusko przez całą historię próbuje się wymknąć absurdowi czy – by pozostać przy określeniu jednej z protagonistek - surrealizmowi życia, dociera do prawdy o sobie, a w końcu zdobywa się na najbardziej heroiczny, choć tragiczny akt. 


Aż trudno sobie wyobrazić, że ten refleksyjny, pełen egzystencjalnej symboliki obraz (opadające w zwolnionym tempie piórko, rozprzestrzeniające się kręgi na wodzie itp.), to właściwie kino komercyjne. „Tag” to bowiem bodaj najefektowniej zrealizowany film Sono. Teledyskowe tempo, płynny montaż, dynamiczne panoramy i travelingi, wiele ujęć nakręconych z powietrza dzięki  zastosowaniu specjalnych dronów – ten obraz to prawdziwa uczta dla wszystkich miłośników realizacyjnej perfekcji. Nade wszystko „Tag” dowodzi, że Sono to prawdziwy wirtuoz reżyserii, o czym przekonuje nas już pierwsza scena sfilmowana w myśl słynnej zasady Alfreda Hitchcocka, że „film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie powinno rosnąć”. Scena maskary uczennic podróżujących szkolnymi autokarami to reżyserski majstersztyk, w którym wszystkie składowe zostały odmierzone z aptekarską dokładnością. Jest więc odpowiednie wprowadzenie widza w sielską atmosferę i całkowite zmylenie jego czujności, jest zaskakujący, makabryczny zwrot i pełne realizm w przedstawienie całego zdarzenia, choć jego sprawcą jest … wiatr. 


W roku 2015 Sono nakręcił aż cztery filmy, ale to recenzowany obraz jest filmem najbliższym gatunku grozy. Tę bliskość zawdzięcza przede wszystkim efektom gore, za które odpowiadał mistrz w tej materii, Yoshihiro Nishimura, reżyser kultowych „Tokyo Gore Police” i „Helldrivera”. W przeciwieństwie jednak do nakręconych przez siebie filmów, u Sono chwalebnie powstrzymał się z karykaturalnością makabry i przemocy. Na ekranie ta wstrzemięźliwość przekłada się na całkiem niezłe efekty gore. Ale ten najbardziej sugestywny element, łączący „Tag” z gatunkiem horroru, nie jest jedyny i najważniejszy. Nie jest też nim przemoc, niemal nieodłączna w twórczości Sono, ale inny jego powracający motyw: zacieranie granic między realizmem a kreacją. Trzeba przyznać, że ten aspekt udał się reżyserowi znakomicie. Losy bohaterki przypominają bowiem niekończący się koszmar, w którym krótkie chwile „normalności” są jedynie wstępem do następnego koszmaru. W tym męczącym śnie wiatr przepoławia ludzi ze skutecznością gilotyny, nauczyciele strzelają do uczniów jak do kaczek, ślub może się przekształcić w orgię zniszczenia a maratoński bieg w bieg o życie. Czy można się z tego koszmaru wybudzić? Jak pokazuje inny słynny, pod pewnymi względami podobny film Sono, „Strange Circus” - można, ale za naprawdę niewypowiedzianie, wielką cenę.

Być może jednak najbardziej zachwycającym aspektem strony wizualnej jest typowa dla Sono ambiwalencja. Obok bowiem scen krwawych ma ten film wiele momentów zaskakującej poezji. Piórko zabarwiające się krwią na czerwono, sfilmowana z lotu ptaka na tle śnieżnej bieli Mitsuko w ostatnim ujęciu filmu, wiatr goniący liście, rozchodzące się kręgi na wodzie – wiele chwil o wyjątkowej urodzie, które nadają „Tag” nieoczekiwanego wymiaru. Z konsternacją dochodzimy bowiem w trakcie seansu do wniosku, że poza kilkoma krwawymi, pełnymi przemocy scenami jest to po prostu... piękny film. Ale czyż życie nie jest „surrealistyczne”?



REALIZACJA
Sion Sono wciąż w formie! To bodaj najefektowniejszy film w dorobku japońskiego mistrza perwersyjnego kina.

FABUŁA
Podróż przez alternatywne światy jako niekończący się koszmar! 

DRUGIE DNO
Świat jako jeden wielki matrix, w którym nasze przeznaczenie jest już z góry zaprogramowane. Czy można od niego uciec, czy można się od niego uwolnić?  






Brak komentarzy :

Prześlij komentarz